niedziela, 23 stycznia 2011

Dan Brown „Anioły i Demony”

Wydawnictwo: Sonia Draga
Autor: Dan Brown
Rok: 2005
Liczba stron: 530
Cena: 49,90

Dan Brown uznawany jest za najlepszego twórcę thrillerów. Jego powieść „Anioły i Demony” to wybitne dzieło.

Główny bohater Robert Langdon wykłada historię na Harvardzie. Oprócz tego jest znakomitym znawcą symboli.

Pewnego dnia dostaje wiadomość o pilnym wstawieniu się do centrum badań jądrowych koło Genewy o nazwie CERN. Jadąc tam nie spodziewa się, że będzie musiał rozwikłać sprawę tajemniczej śmierci, zamordowanego fizyka na którego ciele wypalony został zagadkowy wzór. Langdon stwierdza, że jest to symbol nie istniejącego od kilkuset lat bractwa iluminatów. Najmądrzejszej grupy walczącej z władzami kościoła.

Robert idąc za symbolami, odkrywa, że grupa ta przetrwała i ukrywając się przez ten cały czas postanawia się ujawnić poprzez zniszczenie kolebki kościoła. Iluminaci chcą wysadzić Watykan przy użyciu antymaterii, skradzionej z CERNU.

Langdon wraz z poznaną w laboratorium Vittorią Vetra, córką zamordowanego profesora, mają dobę, by odnaleźć antymaterię ukrytą przez bractwo gdzieś w Watykanie. Pomocą są dla nich symbole iluminatów, które przed wiekami zostały przez nich stworzone i rozmieszczone po całym Rzymie.

Czy wyścig z czasem się uda? Czy Robert i Vittoria rozwiążą zagadkę iluminatów i ocalą Watykan?

Dowiesz się tego czytając powieść. Jej niesamowite tempo, gonitwa bohaterów z czasem sprawia, że czyta się ją szybko. Książka w niektórych momentach męczy opisami ale jest to jej jedyny mankament. Warto przetrwać do końca , bo zakończenie jest naprawdę zaskakujące.

Autor tekstu
Ewelina Gąciarz

Carlos Ruiz Zafón „Gra Anioła”

Wydawnictwo: MUZA SA
Autor: Carlos Ruiz Zafón
Rok: 2008
Liczba stron: 605
Cena: 39,90

Każdy pisarz pragnie, by jego dzieło było najlepsze, miało największy nakład, było najchętniej czytane, miało moc realizującą marzenia i odkrywało największe fantazje, niosąc czytelnikowi „mesjańskie przesłanie”.

Jednak nie każdy ma dar pisania. Takiego pisania, które zainteresowało by odbiorcę.

Martin główny bohater „Gry Anioła” miał taki dar, jednak nie od początku dopisywało mu szczęście. Był to młody pisarz, który na początku pisał powieść pod tytułem „Tajemnice Barcelony” ukazującą się w odcinkach w lokalnej gazecie.

Pewnego dnia Martin spotyka tajemniczego, nieprzyjemnego mężczyznę, który zafascynowany jego twórczością, proponuje mu napisanie książki jakiej jeszcze nie było, w zamian za fortunę. Młody mężczyzna przystaje na tę propozycję, myśląc, że będzie to spełnienie jego pisarskiego marzenia. Ale czy na pewno.... Jak się później okazuje nie był on pierwszą osobą, której złożono tą propozycję.

„Gra Anioła” jest to trzymająca w napięciu powieść grozy z wątkiem kryminalnym. Od początku do końca nie jesteśmy w stanie określić do czego zmierza fabuła. Mamy takie wrażenie najprawdopodobniej dlatego, że Zafón często miesza wątki i zmienia opisywaną scenerię.

Do końca nie wiadomo, czy to co ma w niej miejsce i przydarza się Martinowi to dzieło nadprzyrodzonych mocy czy intryga, któregoś z bohaterów.

Warto przeczytać i wysunąć samemu te wnioski. Jeśli Jesteście gotowi na niesamowitą podróż ulicami mrocznej i tajemniczej Barcelony widzianej oczami bohatera, zapraszam...

Autorem tekstu jest
Ewelina Gąciarz

Jane Green „Zamiana miejsc”

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Autor: Jane Green
Rok: 2007
Liczba stron: 420
Cena: 29,90


Większość kobiet ma poczucie, że nie do końca są spełnione, że stać je na więcej, potrafią osiągnąć większy sukces lub są za bardzo inteligentne by robić to co obecnie robią. Dobre samopoczucie kobiety zależy od tego czy spełnia się czy to zawodowo czy w życiu osobistym.
Jane Green w swojej powieści przedstawia nam wizerunki dwóch kobiet Vicky Townley i Amber Winslow.



Vicky z pozoru ma wszystko. Jest redaktorem naczelnym popularnego czasopisma „Poise”, mieszka w centrum Londynu, jest bogata a jej życie zawodowe usłane jest pasmem sukcesów. Jednak brakuje jej jednego, prawdziwej miłości. Kochającego męża i dzieci, które witały by ją po powrocie do domu.



Drugą bohaterką powieści jest Amber, jej życie to całkowite przeciwieństwo życia Vicky. Amber ma dom w Connecticut, wspaniałego, kochającego męża, cudowne, słodkie dzieci i psa rasy golden retriver. Udziela się charytatywnie w swojej miejscowości. Amber jednak nie odpowiada takie życie, jest nieszczęśliwa i sfrustrowana. Nie ma pełnej satysfakcji z bycia żoną i matką. Chce się usamodzielnić, poczuć na własnej skórze jak czuje się kobieta pracująca, osiągająca sukcesy zawodowe.



Vicky, któregoś dnia wpada na pomysł umieszczenia w swojej gazecie artykułu w którym proponuje zamianę miejsc z jakąś gospodynią domową na czas jednego miesiąca. Nie trudno się domyśleć, że artykuł ten wpada w ręce Amber, która natychmiast postanawia odpowiedzieć na zamieszczoną w gazecie propozycję... Co z tego wyjdzie? Zobaczcie sami.
„Zamiana miejsc” to wciągająca, napisana lekkim, przyjemnym językiem książka. Pełna jest śmiesznych sytuacji, momentami potrafi wzruszyć. Polecam ją przede wszystkim kobietom, które uważają, że słowa ...”lepiej jest tam gdzie nas nie ma”, są właśnie o nich.

 
Autor tekstu
Ewelina Gąciarz

środa, 19 stycznia 2011

RockMann, czyli jak nie zostałem saksofonistą

Wydawnictwo: Znak
Autor: Wojciech Mann
Rok: 2010
Ilość stron: 220
Cena: 39.90 zł

Inteligent o absurdalnym poczuciu humor, skromnym obejściu i ciepłym głosie. Dla wielu postać kultowa, budząca same pozytywne skojarzenia. Od lat gości na ekranach naszych telewizorów, choć sam mówi, że ma radiową urodę. I to właśnie radio od zawsze było i jest jego domem. Wojciech Mann opowiada o tym jak śpiewał ze Steveim Wonderem, wiedział o powstaniu Deep Purple na parę miesięcy nim chłopcy weszli do sali prób i jak sprowadził Rolling Stones do Polski.
Czy muszę jeszcze kogoś przekonywać, że warto sięgnąć po książkę jednego z najlepszych dziennikarzy muzycznych w naszym kraju? Przeczytałam ją w Sylwestra. To były trzy godziny pełne śmiechu, i to takiego do łez, nostalgii i… zazdrości. Co rusz przecierałam oczy ze zdziwienia, bo pan Wojciech będąc moim rówieśnikiem, spotkał tylu sławnych ludzi, ikon muzyki i popkultury, że mógłby nimi rozdzielać na pewno i lewo. 
Ta książka, to nie biografia. To impresje fascynata muzyki, który spełnił swoje marzenia przez trud, upór i ciężką pracę. Przede wszystkim tę językową. Gdyby mały Wojtek nie zapragnął rozumieć wszystkich tekstów swoich amerykańskich i brytyjskich idoli, wówczas Polska nie tylko nie zyskałaby radiowca z prawdziwego zdarzenia, ale także nie przeżyłaby kilku niezapomnianych chwil. Jakich? Nie chcę zdradzać i psuć zabawy.
Dodam jeszcze, że pan redaktor przedstawia co kilka chwil subiektywne przeglądy np. najsmutniejszych piosenek, tych, których teksty brzmią tak absurdalnie, że aż się w głowie nie mieści, czy artystów, z którymi chciałby wystąpić na scenie (i wśród zacnego grona jest tez Monica Bellucci).
Autorem tekstu jest:
Milena Wrzesień

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Harry Potter i Insygnia Śmierci, część I.

Reżyser: David Yates
Scenariusz: Steve Kloves
Muzyka: Alexander Despalt
Kraj: USA, Wielka Brytania
Premiera:
Polska: 2010
Świat: 2010
Gatunek: Familijny, Fantasy, Przygodowy
Długość: 146 minut

Przygody młodego czarodzieja, który zawładnął umysłami i sercami wszystkich dzieciaków na świecie powoli dobiegają końca. Już niedługo dowiemy się czy i jak Harry pokona Lorda Voldemorta, Snape jest na wskroś zły, a świat bezpieczny.

Pierwsza część ostatniej z przygód Pottera jeszcze w kinach. Jestem dość świeżo po lekturze wszystkich tomów; dałam się złapać w magiczny świat czarodziejów i mugolów. Oczywiście, że czuję przez to niedosyt, kiedy oglądam filmy. Wcześniej nie wychwytywałam braków fabularnych, jednak nie wszystko było dla mnie jasne. Po przeczytaniu całej książki już wiem kto, jak i dlaczego. I często z zaskoczenia wyjść nie mogę, jak mocno film jest okrojony. I jak sobie przeciętny widz radzi ze zrozumieniem wszelkich niuansów i niejasności. To nie jest absolutnie wadą ostatniej części, ale frustrować może.
Co dobrego mogę rzec o nowym Potterze? Że jest mroczny. Zupełnie nie dla dzieci. I że akcja toczy się prędko i wartko. Ginie paru bohaterów, do których zdążyliśmy się już przywiązać, ale kto to.. tego nie zdradzę. Wiem czego brakuje. Przede wszystkim Hogwartu. Choć nasi bohaterowie przemierzają Anglię w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca, to niewielkie retrospekcje do szkoły byłyby mile wdziane. Szczególnie, że Dumbledor nie żyje, obowiązki dyrektora przejmuje ktoś zupełnie inny, a w całym świecie czarodziejów rośnie panika. Jest jedna niewielka grupa uczniów, którzy dbają o dobry wizerunek szkoły. Co jeszcze boli? Coś, co winą twórców filmowych już nie jest, a samej autorki książki J.K. Rowling. Otóż schematyzm i czarno-biały styl tworzenia bohaterów. I to widać w samym filmie także. Mamy dobro i zło. I tylko jedną niespodziankę.
Co bardziej niecierpliwi widzowie nie znający książki pewnie zdążą zapoznać się z zakończeniem tej epopei przed pojawieniem się finału i ostatecznej walki na ekranach kin. Trochę szkoda, że słynny czarodziej powoli kończy swa historię, a okres dzikich obsesji i fascynacji odchodzi w zapomnienie. Szkoda, bo w zamian za to mamy „Zmierzch”. Kaszański.

Autorem tekstu jest:

Milena Wrzesień

czwartek, 13 stycznia 2011

TAKSIM

Wydawnictwo: Czarne
Autor: Andrzej Stasiuk
Rok: 2009
Ilość stron: 328
Cena: 39 zł


Klucz do zrozumienia świata Andrzeja Stasiuka znajduję w ostatnim wywiadzie, jaki udzielił dla miesięcznika „Bluszcz” ( nr 28/2011). Pytany o swoją twórczość i niecodzienne zainteresowania ( przedmieścia, wysypiska Europy, śmieci) odpowiada : „[…] Nie ma nic innego, prócz śmieci. Spójrz na te szafki, które tak ładnie wiszą w kuchni. To są śmieci, przecież rozpadną się za kilka lat.[…] Żyjemy w takim świecie : świecie śmiecia. Ktoś nam wciąż wciska jakieś szafki. Nie mamy właściwie wyjścia, nie możemy z tego rezygnować”. Stasiuk to jedyny zafascynowany nie tym co stanowi „oś świata”, lecz tym co wykluczone poza nawias życia… Możemy zaryzykować stwierdzenie, że „Taksim” to powieść drogi, niespecjalnie popularna w naszej rodzimej literaturze (zdecydowanie bardziej wpisuje się w literaturę zachodnią, zwłaszcza amerykańską). Za materiał do powieści służą mu nieistniejące autostrady, zaśmiecone szosy i prowincjonalne „czarne dziury”. Waham się, czy określenie „powieść drogi” jest tu zasadna, bo jeśli chcemy być sprawiedliwi wobec tej historii, należałoby ją uznać za „powieść bezdroży”. Stasiuk zręcznie przenosi nas do łotrzykowsko- wagabundzkiej rzeczywistości objazdowych lumpeksów, cygańskich obozowisk i obskurnych przydrożnych knajp. Już od pierwszych stron jesteśmy wciągnięci w ten smutny i mentalnie bezdomny świat, który jednak urzeka swoim bogactwem w takim samym – o ile nie większym stopniu, w jakim odrzuca nas przerażającą beznadzieją, wpisaną w każdy jego fragment. „Taksimowska” rzeczywistość toczy się przysłowiowym kołem, które w tym wypadku okazuje się być błędnym kołem pozbawionej ambicji, tandetnej, prowincjonalnej egzystencji. Świat, który przyjdzie nam poznawać, jest dokładnie taki, jak drogi, które przemierzają bohaterowie – nieodłącznie wiąże się z nim smród samogonu, tanich papierosów i powoli rozkładającej się nadziei na jakikolwiek konkret, lepsze jutro. To wszystko jednak ma w sobie ten charakterystyczny, stasiukowy czar, niczym bajania starego komiwojażera, przy przeszmuglowanej przepalance. Potrafi nas zauroczyć tę pozornie beznadziejną rzeczywistością, odsłonić jej bardziej pogodne – i nierzadko śmieszne aspekty, zdemaskować absurdy w sposób jednocześnie wywołujący uśmiech i zmuszający do refleksji. Momentami potrafi sprawić, że tułaczka bohaterów po środkowoeuropejskich mieścinach wydaje się być, pomimo przygnębiającej panoramy, rewelacyjną przygodą. Bez oderwania od szarej rzeczywistości tworzy postacie i sceny pełne koloru, głębi. „Podkarpacka Arkadia” Stasiuka łączy w sobie niemal wisielczy humor, żebracką nostalgię i groteskową łotrzykowość. Stasiuk stara się zmieścić na trzystu stronach maksymalny ładunek tego dziwnego świata, by wycisnąć jak najwięcej z jego pełnej sprzeczności kolorytu. Przez skondensowanie całego smutnego i zarazem fascynującego bogactwa środkowoeuropejskiej prowincji – „Taksim” staje się powieścią bardzo wyrazistą i jednocześnie naznaczoną niejednoznacznościami. To bilet w jedną stronę na wędrówkę po życiowych bezdrożach. To niesamowita opowieść o poszukiwaniu pękniętej szprychy w błędnym kole ludzkich problemów, o pokonywaniu spróchniałej codzienności, o życiu w jego najbrzydszej i jednocześnie najprawdziwszej formie. Niewątpliwie nie jest to książka, obok której można przejść obojętnie.

Autorką tekstu jest :
Ewelina Cofała

W okowach Tajgi: Pamiętnik zesłańca

Wydawnictwo: Zakłady Graficzne w Katowicach
Autor: Eugeniusz Dembowski
Rok: 1992
Ilość stron: 145
Cena: 30 zł


„… Nie zapomnę dnia, w którym po odjeździe Ojca, przyjechała Stasia i przywiozła kawałek białego chleba. Usiadła na łóżku Zdzisława, a on smutnym i błagalnym wzrokiem patrzył na ten chleb i wyciągając do Stasi opuchnięte rączki prosił ledwie słyszalnym głosem: daj! daj!...” - to fragment książki Eugeniusz Dębowskiego „W okowach Tajgi: pamiętnik zesłańca”. Czytałam parę książek o wojnie, o zbrodniach z tamtych lat, ale ta książka jest inna, jest wyjątkowa.
Co takiego wyróżnia ją od „Innego świata” czy „Medalionów”? „W okowach Tajgi” to ujmująca historia pewnej zesłanej na Syberię rodziny z Podola, widziana z perspektywy jej najmłodszego członka – 7 letniego wówczas Gienka – autora tej książki. Odebranie wszystkiego, deportacja i kolejne miejsca, gdzie Polaków zmuszano do ciężkiej pracy, przez to wszystko musieli przebrnąć Stasia, Lonia, Zdzisław, Mundek i ich rodzice. O pożywienie oraz byle jakie warunki do życia walczyli wszyscy, nie tylko dorośli, dzieci również nie miały wyjścia i musiały pracować niejednokrotnie na równi z dorosłymi, czasem żebrać czy nawet kraść – wszystko aby można było przetrwać. Surowy klimat, ciężkie warunki życiowe, praca nad siły: to sprawiało, że częstym gościem w lichych chatkach była Śmierć, która także nie oszczędziła rodziny Dębowskich. Upływające lata dodawały jedynie trosk i zmartwień, coraz trudniej było marzyć o końcu wojny i o powrocie do Ojczyzny.
Opowieść ta tym bardziej złapała mnie za serce, iż w dużej mierze dotyczy właśnie dzieci. Narrator opowiada o zdarzeniach, w których problem z odnalezieniem się w danej sytuacji miałby niejeden dorosły, co dopiero dziecko, muszące szybko zapomnieć o swoim niedużym wieku i zrobić, co w jego mocy, aby jego najbliżsi mieli co jeść. Szczególnie wtedy ta odpowiedzialność spoczywała na jego barkach, kiedy starsi członkowie rodziny z powodu chorób nie byli w stanie pracować.
Wówczas żyli dla siebie, dla najbliższych. Szacunek i miłość, z jakimi wspomina autor swoją rodzinę, a w szczególności swoją matkę potrafią wzruszyć, aż do łez. Sądzę, że to właśnie miłość utrzymywała ich przy życiu i dawała powód, aby wstać następnego poranka.
Wspomnienia Mundka są bardzo dobrze zachowane. W tej nie najgrubszej książeczce narrator opisuje szczegółowo historie swojego dzieciństwa, dodając opisy swoich uczuć, jakie wówczas doświadczał, trosk, które go nękały oraz jak się to ma do jego dzisiejszego postrzegania świata.
Wzrusza, ujmuje, porusza każdą uczuciową strunę znajdującą się w naszej duszy. Książka nie jest popularna na tyle, by można kupić ją w każdej bibliotece, ale gorąco zachęcam tych, którzy będą mieli okazję zetknąć się z tym pamiętnikiem, aby go przeczytali i poznali historię tych najmłodszych zesłańców…

Autorem tekstu jest:
Kasia Pompka

piątek, 7 stycznia 2011

Moda na sukces

Twórcy: William Joseph Bell, Lee Philip Bell
Do obejrzenia: TVP 1
Rok: 1987- ... (do końca świata)
Gatunek: Opera Mydlana


Jeden z najpopularniejszych „tasiemców” cywilizowanego świata, który co dzień gromadzi przed ekrany telewizorów około 300 milionów widzów, ze 140 krajów, zaciekawionych, co dzisiaj słychać u Forresterów, Spectra’ów i reszty.
Ta mydlana opera opowiada o życiu właścicieli domów mody rodzin Forrester i Spectra. Oprócz rozwijającej się kariery zawodowej problemy tych dwóch zwaśnionych klanów toczą się wokół pieniądza, romansów, zdrad i intryg.
Rodzinę Forresterów poznaliśmy podczas przygotowań do ślubu Rigde’a z Caroline Spencer. O wydarzeniu dowiaduje się również Brooke Logan, wówczas studentka chemii. Uświadamia sobie, że Eric Forrester (głowa rodziny) spotykał się z jej matka, w latach szkolnych. Wkrótce Brooke poznaje niedoszłego małżonka i wszystko się zaczyna…
Życie towarzyskie bohaterów do najprostszych nie należy zdradzają się, rozstają, schodzą się z powrotem. Oczywiście prym w romansach wiedzie Brooke, tak, więc zdążyła być 6 razy żoną Rigde’a, dwa razy jego teściową, trzy razy bratową (jedno małżeństwo z Thornem Forresterem i dwa z Nickiem Marone), przez nią rozpadło się pierwsze małżeństwo jej starszej córki (zaszła w ciążę z mężem Bridget), jak również spędziła noc z pierwszym chłopakiem swojego drugiego dziecka Hope. Jak widać Logan prowadzi towarzyski tryb życia, ale nie ona jedyna. W związkach pozostałych bohaterów również można się pogubić, a rodzące się pary, zaczynają być niemal kazirodcze, więc należy podziękować matce Ridge’a – Stephanie, że nie jest on biologicznym synem Erica... Byłoby ciężko w innym razie…
Piękni i bogaci – tak tłumaczyć można oryginalny tytuł. Bogaci może są, ale czy piękno nie umknęło w ciągu tych 20 lat? Dobrze, że w Los Angeles pracują dobrzy chirurdzy – plastycy, a z drugiej strony wciąż przybywa nowych młodych i pięknych aktorów, skutecznie wypełniających lukę po tych starych i już troszkę mniej ładnych.
Jedyne, co się tu rozwija to intrygi i rozterki sercowe. Akcja jest nudna i przewidywalna. Gra aktorska też daje dużo do myślenia. Dialogów najlepszy scenarzysta nie wymyśla, są bezbarwne i nijakie.
Coś jednak przyciąga tych wszystkich widzów. Wątek rozpoczęty w jednym odcinku, kończy się dopiero w następnym albo kolejnym. Biedny oglądający zaciekawiony jak się to skończy, włącza program następnego dnia i kolejnego i tak już od dwóch dekad The Bold and The Beatiful są stałymi gośćmi w niejednym domu.

Autorem tekstu jest
Kasia Pompka

czwartek, 6 stycznia 2011

Zdarzyło się jutro

Twórcy: Gary Nelson, Bob Brush
Do obejrzenia: AXN, Internet
Rok: 1996 – 2000
Gatunek: Dramat, Familijny, Fantasty


What would you do, if you had 24 hours to change the feature?” – pyta na początku każdego odcinka Gary Hobson.
A Ty co byś zrobił, gdybyś wiedział, co wydarzy się następnego dnia? Starałbyś się coś zmienić, zrobił coś dla własnej korzyści, a może po prostu byś to zignorował? Pewnemu mieszkańcowi Chicago zdarza się to codziennie… Co robi z tym faktem…?
Gary’ego Hobsona, byłego maklera, po wprowadzeniu się do nowego mieszkania, zaczyna odwiedzać niezwykły gość. Co rano, punktualnie, o 6.30, u drzwi czeka na niego rudy kot, przynoszący mu za każdym razem wydanie jutrzejszego Chicago Sun - Times. Gary nie dostaje tych gazet, dlatego bo jest szczęściarzem, by mógł się rozerwać podczas nietypowej lektury, czy aby poznać wyniki dzisiejszego lotka. Wykorzystuje poznane wcześniej tragiczne fakty, aby nim zapobiec i zmienić ponure „przepowiednie”. Ratuje ludzi przed śmiercią, kalectwem, udaremnia kradzieże, wypadki i wykonuje tym podobne spektakularne czyny, nieraz narażając przy tym swoje własne życie. Podporą w tej jakże trudnej misji stają się jego przyjaciele Marissa Clark i Chuck Fishman, służący radą oraz nieraz pomagają Gary’emu własnymi rękami w „ratowaniu świata”.
Interesujący pomysł na scenariusz, ciekawa akcja i pomysł stworzenie ze zwykłego szarego, zjadacza chleba, bohatera ratującego ludzi, nie za pomocą super mocy, telepatii czy innych zdolności, ale dzięki sprytu i w dużej mierze szczęściu. Early Edition zaliczane jest do gatunku dramat, ale znaleźć można i parę zabawnych sytuacji (dzięki odtwórcy roli Chucka – Fishera Stevensa).
Serial godny zobaczenia i uwierzenia w to, że bohaterów również można spotkać wśród zwykłych ludzi (mimo niezwykłych okoliczności).

Autorem tekstu jest:
Kasia Pompka

wtorek, 4 stycznia 2011

Niegrzeczni bogowie

Wydawnictwo:  Świat Książki
Autor: Marie Phillips
Rok: 2009
Ilość stron: 304
Cena: 29 zł

  
Niezwykli Bogowie zamieszkujący Olimp, legendarni herosi, powabne nimfy- czytaliśmy o ich dziejach w przekładzie Parandowskiego czy Kubiaka. Poznajemy ich losy, a potem o nich zapominamy. No właśnie. Zapominamy… A co jeżeli oni istnieją naprawdę? Czy istnieje dla nich miejsce w dzisiejszym świecie, w którym ludzie już dawno zapomnieli o greckich bożkach, wierząc w inne tezy na temat powstania i funkcjonowania świata?
Marie Phillips zmierzyła się z tą hipotezą w książce „Niegrzeczni Bogowie”. Zapomnieni przez ludzkość przenoszą się do Londynu i tam starają się prowadzić „normalne” na swój sposób życie, a więc m. in. Artemida zajmuje się psami, Dionizos prowadzi club nocny, Afrodyta pracuje w sex – telefonie. Mimo że stracili wyznawców, wciąż zajmują się swoimi odwiecznymi obowiązkami, czyli opieka nad przyrodą, żywiołami czy sprawami dotyczącymi człowieka.
Wszystko komplikuje się, kiedy pod wpływem uroku Erosa, Apollo zakochuje się w śmiertelniczce. Alice odrzucając jego zaloty ginie od uderzenia pioruna (zasługa to oczywiście Zeusa, nakłonionego przez swojego nieszczęśliwie zakochanego syna). Co ma wspólnego śmierć kobiety i koniec świata? Ma i to sporo…
Książkę Phillips należy docenić za ciekawy pomysł i załączenie dużej dawki humoru, także tego niegrzecznego. W końcu od wieków Olimpijczycy kochali sex, więc również w dzisiejszych, zepsutych czasach nie odmawiają sobie tej przyjemności. W interesujący sposób autorka umieściła swoich bohaterów w świecie współczesnym. Nieśmiertelni borykający się z problemami śmiertelników są dla nas czymś zupełnie innym, zupełnie nieprzypominającym mity znane świetnie ze szkolnych lat. Kto by pomyślał, że np bóg Słońca może nie mieć drobnych na autobus i do domu musi wracać pieszo?
Szczerze mówiąc spodziewałam się po tej książce trochę więcej, miałam nadzieje, że Phillips posunie się dalej w kreowaniu losów bogów i bogiń, ale mimo to „Niegrzeczni Bogowie” są dobrą lekturą do poduszki, jako rozluźnienie po ciężkim dniu. Łatwa i przyjemna lektura dla czytelnika pragnącego ujrzeć bóstwa od troszkę innej strony.

Autorem tekstu jest:
Kasia Pompka

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Ruski ekstrem. Jak nauczyłem się kochać Moskwę.

Wydawnictwo: Carta Blanca
Autor: Boris Reitschuster
Rok: 2010
Ilość stron: 200
Cena: 27 zł


Kraj złotych kopuł monastyrów, wielkich rzek i otwartych ludzi. Kraj Dostojewskiego, Lermontowa, Majakowskiego i Eisensteina. Krwawej historii i melodyjnego języka. W podróż po Moskwie właśnie, zaprosi Was Boris Reitschuster, autor wyżej wymienionego „Ruskiego ekstremu”. 
Udowadnia w nim, że absurdy otaczającego nas świata nigdzie nie są tak widoczne jak w tym ogromnym mieście o złotych dachach i złotych kartach kredytowych. Przemieszanie wielkiego świata, biurowców, drapaczy chmur, firmowych sklepów jak z Fifth Avenue, salonów Bentleya z uliczną sprzedażą raków i kwasu chlebowego z beczkowozów. Tu „babuszki” zbierają pieniądze na pożywienie dla królików, które wynoszą codziennie w akwarium na główną ulicę, tzw. Arbat. W parku natomiast spotkasz prawdziwego niedźwiedzia, spacerującego z własnym opiekunem. W obliczu tych drastycznych kontrastów i załamań świata rzeczywistego nie ma innej rady, jak osłodzić sobie czas kropelką jarzębiaku lub eterycznym smakiem jakiejś mikstury, rodem z opowieści Wieniedikta Jeraflejewa .
Ruski ekstrem ” nie jest książką o polityce, ale o stylu życia w Rosji. O tym, co może szokować w Rosji cudzoziemca. Bagaż historyczny tego miejsca jest niesamowity. Dodatkowo ma się wrażenie egzystowania na paru płaszczyznach czasoprzestrzeni równocześnie.
Ruski ekstrem – takim mianem określają Rosjanie wszystkie przygody, przeszkody, potworności i absurdy, które oferuje im codzienność. Wywodzi się ono od angielskiego słowa extreme, a cyrylicą zapisywane jest jako extrim i tak też jest wymawiane”.
Boris Reitschuster przybliża nam rosyjską codzienność, opisując na przykład nowobogackich Rosjan zabezpieczających swoje luksusowe limuzyny przed kradzieżą, smarując je „magiczną” kurzą krwią. Autor przyznaje, że nie ma ani drogiego samochodu, ani ochoty upuszczać krwi domowemu ptactwu, postanowił więc lekko zmodyfikować metodę ochrony auta – swoja ładę nivę odstawia po prostu pod drzewo, na którym gnieżdżą się gołębie. Uboczne produkty procesu trawiennego ptaków doskonale spełniają swoją funkcję - samochód nie wygląda apetycznie i nie kusi właścicieli lepkich rączek.
To nie wszystko jeśli chodzi o „niepowtarzalne” doświadczenia autora. Reitschuster oburza się również na głośne rozmowy przez telefony komórkowe w trakcie spektakli teatralnych, dziwi się, kiedy znajomy prosi go by go zwymyślał, a potem opluł (!) bo to pomoże mu szczęśliwie zaliczyć ważny egzamin lub gdy taksówkarz zatrzymuje się w nocy na przedmieściach i zdecydowanie odmawia dalszej jazdy, gdyż czarny kot przebiegł mu drogę…
Jeśli lubicie takie „smaczki” zaprawione wschodnim klimatem, kochacie przygody i niebanalne przeżycia „na krawędzi”, to lektura „Ruskiego ekstremu” jest dla Was obowiązkowa…


Autorem tekstu jest :
Ewelina Cofała

niedziela, 2 stycznia 2011

Opowieści z Narnii: Podróż Wędrowca do Świtu.

Reżyser: Michael Apted
Scenariusz: Christopher Markus, Stephen McFeely
Muzyka: David Arnold
Kraj: USA, Wielka Brytania
Premiera:
Polska: 2010
Świat: 2010
Gatunek: Familijny, Fantasy, Przygodowy
Długość: 115 minuty

Historie młodych bohaterów, którzy przypadkiem odkrywają, że istnieje równolegle do ich świata wspaniała kraina Narnia są w Wielkiej Brytanii równie popularne, co „Władca Pierścieni”. Do tego Tolkien i Lewis, podczas pisania swoich wiekopomnych dzieł spotykali się na herbatkach, czytali fragmenty powieści i wymieniali krytyczne uwagi. Do kin weszła trzecia część baśniowej opowieści.
Nasi przyjaciele dorastają, i już w poprzedniej części („Książę Kaspian”) Zuzanna i Piotr pożegnali się z magiczną krainą. I choć wydaje się, że w Narnii na zawsze zapanował spokój, to jednak ona nadal potrzebuje pomocy Księżniczki Łucji i Księcia Edmunda. Młodsze rodzeństwo, wraz z denerwującym kuzynem Eustachym, przenoszą się fantastycznej krainy, by znów przeżyć przygodę życia. Jaka jest tym razem Narnia? Chyba taka jakiej spodziewać się mogą, i chyba chcą, wszyscy rodzice zabierające swoje pociechy do kina. Dobro zawsze zwycięża, niewierzący zaczynają wierzyć, a wszelkie nieporozumienia i tak zostaną rozwiązane. Bywają  nieco mroczniejsze momenty, jak walka z morskim potworem, która może jeżyć włos na głowie najmłodszych, jednak nie jest to niestosowna przemoc. Widzowie, a przede wszystkim fani powieści, przyzwyczaili się, że ekranizacje mają głównie na celu bawić i uczyć najmłodszych widzów. Poszukiwanie metafizycznych, filozoficznych, i co oczywiste religijnych odniesień, nie przynosi rezultatów poza tymi oczywistymi, podanymi przez reżysera niemal jako gotowce. I można zarzucać, że jest to pójście na łatwiznę, ale uważam, że skoro film wcześniej produkowany był przez wytwórnie Disneya, to 20th Century Fox nie miało wyjścia i schedę po poprzedniku przejęło z całym bagażem. Polecam młodszym widzom zwłaszcza, ale starsza młodzież również nie powinna być bardzo zawiedziona.
Autorem recenzji jest:
Milena Wrzesień