poniedziałek, 17 stycznia 2011

Harry Potter i Insygnia Śmierci, część I.

Reżyser: David Yates
Scenariusz: Steve Kloves
Muzyka: Alexander Despalt
Kraj: USA, Wielka Brytania
Premiera:
Polska: 2010
Świat: 2010
Gatunek: Familijny, Fantasy, Przygodowy
Długość: 146 minut

Przygody młodego czarodzieja, który zawładnął umysłami i sercami wszystkich dzieciaków na świecie powoli dobiegają końca. Już niedługo dowiemy się czy i jak Harry pokona Lorda Voldemorta, Snape jest na wskroś zły, a świat bezpieczny.

Pierwsza część ostatniej z przygód Pottera jeszcze w kinach. Jestem dość świeżo po lekturze wszystkich tomów; dałam się złapać w magiczny świat czarodziejów i mugolów. Oczywiście, że czuję przez to niedosyt, kiedy oglądam filmy. Wcześniej nie wychwytywałam braków fabularnych, jednak nie wszystko było dla mnie jasne. Po przeczytaniu całej książki już wiem kto, jak i dlaczego. I często z zaskoczenia wyjść nie mogę, jak mocno film jest okrojony. I jak sobie przeciętny widz radzi ze zrozumieniem wszelkich niuansów i niejasności. To nie jest absolutnie wadą ostatniej części, ale frustrować może.
Co dobrego mogę rzec o nowym Potterze? Że jest mroczny. Zupełnie nie dla dzieci. I że akcja toczy się prędko i wartko. Ginie paru bohaterów, do których zdążyliśmy się już przywiązać, ale kto to.. tego nie zdradzę. Wiem czego brakuje. Przede wszystkim Hogwartu. Choć nasi bohaterowie przemierzają Anglię w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca, to niewielkie retrospekcje do szkoły byłyby mile wdziane. Szczególnie, że Dumbledor nie żyje, obowiązki dyrektora przejmuje ktoś zupełnie inny, a w całym świecie czarodziejów rośnie panika. Jest jedna niewielka grupa uczniów, którzy dbają o dobry wizerunek szkoły. Co jeszcze boli? Coś, co winą twórców filmowych już nie jest, a samej autorki książki J.K. Rowling. Otóż schematyzm i czarno-biały styl tworzenia bohaterów. I to widać w samym filmie także. Mamy dobro i zło. I tylko jedną niespodziankę.
Co bardziej niecierpliwi widzowie nie znający książki pewnie zdążą zapoznać się z zakończeniem tej epopei przed pojawieniem się finału i ostatecznej walki na ekranach kin. Trochę szkoda, że słynny czarodziej powoli kończy swa historię, a okres dzikich obsesji i fascynacji odchodzi w zapomnienie. Szkoda, bo w zamian za to mamy „Zmierzch”. Kaszański.

Autorem tekstu jest:

Milena Wrzesień

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz