środa, 22 grudnia 2010

Dead Space

Producent: EA Games
Dystrybutor PL: Electronic Arts Polska
Gatunek: TPP/Survival horror
Wymagania: Pentium 4 3 GHz, 1 GB RAM, karta grafiki 256 MB (GeForce 6800 lub lepsza), 7 GB HDD, Windows XP/Vista
Cena: 44,90zł


Electronic Arts w roli chirurga plastycznego, który ciągle poprawia jedne i te same tytuły dorwał nowego pacjenta. Operacja przebiegła dobrze, ale jak to w szpitalach bywa, pacjentowi zapomnieli doszyć kilka części.
W efekcie pacjent wyszedł o własnych siłach, choć nie do końca w takiej formie jakiej by sobie życzył.

Akcja Dead Space rozgrywa się na pożeraczu planet – USG Ishimura to ogromny statek kosmiczny, który dosłownie wycina fragment dowolnego, skalistego ciała niebieskiego, a następnie mieli go w swych trzewiach, wyodrębniając cenne minerały. Historia, której niemym świadkiem stanie się ów statek, nie jest przesadnie skomplikowana – można powiedzieć że to klasyk gatunku. Z Ishimurą znajdującym się w tak zwanym "głębokim kosmosie" zerwana zostaje łączność. Firma, która posłała ekspedycję górniczą zakłada, że wystąpiły trudności czysto techniczne – najprawdopodobniej padł nadajnik. Zapada decyzja o wysłaniu ekipy, której zadaniem będzie tę łączność przywrócić.
Przyznam że jest to mój ulubiony motyw w filmach SF. Od razu wiem, że przyczyną awarii wcale nie jest usterka, tylko coś nie do końca (z naszej, ludzkiej perspektywy) naturalnego, a mimo to nie mogę się doczekać pierwszego kontaktu z tym czymś. To dokładnie to samo uczucie, które towarzyszy nam podczas oglądania drugiej, trzeciej i czwartej części Obcych – doskonale wiemy co się zdarzy, a i tak siedzimy przed telewizorami i oglądamy zmagania Ripley z Ksenomorfami.
Tak jak bohaterka filmów o krwiożerczych kosmitach, tak i my musimy zmierzyć się z przerażającym przeciwnikiem. Na statek, razem z fragmentem planety dostało się coś, co spowodowało szereg mutacji u załogi. Ludzie najpierw zaczęli umierać, by następnie ożyć jako Nekromorfy. Zaczęło się polowanie na ocalałych. Gdy na Ishimurę przybywa gracz, nie słychać już krzyków, a radio milczy.

Twinkle, twinkle little star...

W grze wcielamy się w postać Isaaca Clarke`a, inżyniera specjalizującego się w naprawach rozmaitych urządzeń, zupełnie nieprzygotowanego do walki. Jego (nasz) brak wprawy został ukazany w całkiem sprytny sposób. Środowisko postrzegamy w widoku TPP, z kamerą umieszczoną ponad prawym ramieniem, co skutecznie zawęża nasze pole widzenia. Do tego dochodzi nieco flegmatyczna praca kamery, co z kolei utrudnia rozglądanie się i celowanie na tyle mocno, że starcia (zwłaszcza dla słabszych graczy) stają się sporym wyzwaniem. Ruchy Clarke`a spowolnione są dodatkowo poprzez ciężki kombinezon, który jednak posiada kilka ciekawych właściwości. Dość powiedzieć że nasze wdzianko to mapa, dziennik, ekwipunek, poziom energii, tlenu i życia w jednym. Wszystkie informacje są pokazywane bezpośrednio na kombinezonie lub na trójwymiarowych obrazach holograficznych wyświetlanych przez skafander. Dla przykładu: poziom życia naszego bohatera ukazany jest za pomocą jasnozielonego paska, znajdującego się w miejscu kręgosłupa. Jeśli natomiast zgubimy się gdzieś w ciasnych korytarzach Ishimury, zawsze możemy sobie wyświetlić na podłodze ścieżkę, jaką należy podążać. Takie rozwiązanie bardzo przypadło mi do gustu - interfejs jest przejrzysty, łatwy w użyciu i nie zaśmieca ekranu gry.

How I wonder what you are!

W nasze ręce oddano szereg zabawek, które mają pomóc nam przeżyć. Nie licząc jednego karabinu i miotacza ognia, nie ma w grze broni w klasycznym tego słowa znaczeniu. USG Sihimura to statek górniczy, więc narzędzia jakich będziemy używać służą głównie do cięcia i przesuwania ciężkich obiektów. Podstawowym i najciekawszym urządzeniem jest Piła Plazmowa wyrzucająca z siebie zwartą wiązkę energii. Z jej pomocą możemy, na niewielkie odległości ciąć zagrażające nam maszkary. Podobnym urządzeniem jest Pistolet Linowy. Zasada działania jest niemal identyczna, z tym że skala oddziaływania broni jest dużo większa (przydaje się na bardziej wytrzymałych przeciwników). Do tego dostajemy jeszcze dwie umiejętności. Pierwszą z nich jest Staza – działa trochę jak bullet time, ale tylko na pojedyńczy obiekt, a druga to coś w rodzaju telekinezy. Używamy jej do przesuwania ciężkich przedmiotów bądź do ciskania w przeciwników elementami otoczenia dzięki czemu oszczędzamy amunicję, której ilość do każdej z zabawek jest mocno ograniczona i często zdarza się tak, że musimy salwować się ucieszką. Każda z broni ma alternatywny tryb działania i każdą można ulepszyć (podobnie jak kombinezon). Podstawowe ostrze ma regulowaną głowicę dzięki czemu możemy sobie ustawić, czy wiązka ma się poruszać w pionie czy w poziomie co daje nam olbrzymie możliwości i bardzo ułatwia walkę. Różni przeciwnicy wymagają użycia różnych taktyk. Stwory kroczące na dwuch nogach łatwiej będzie powalić, odcinając im te nogi (do czego użyjemy wiązki poziomej), a wszelkiej maści rzeczy pełzające, czy używające do poruszania się, nazwijmy to, rąk poprzez odcięcie ich za pomocą wiązki pionowej. To nie zawsze odniesie oczekiwany skutek, bowiem stwory zostały zaprojektowane tak, by nawet bez odnóży parły naprzód. Byłem zaskoczony, gdy po odcięciu jednemu z Nekromorfów obydwu nóg, ten nie dał za wygraną i zaczął się do mnie gramolić używając do tego celu rąk. Bardzo innowacyjne podejście, za które należą się projektantom i animatorom duże brawa.
Oprócz standardowego mięsa armatniego przyjdzie nam się zmierzyć z kilkoma nieco większymi i silniejszymi przeciwnikami. Metoda na każdego z bossów jest taka sama – uszkodzić strzelając w słabe punkty (które są doskonale widoczne). Jedyną trudność może stanowić to, że przez cały czas musimy pozostawać w ruchu. Zbyt długi postój w jednym miejscu na ogół kończy się zgonem.


Up above the world so high,
Like a diamond in the sky!

Przez całą grę będziemy poruszać się w trzech, diametralnie różniących się od siebie środowiskach. Głównie będą to ciasne korytarze, kwatery załogi, stołówki czy pomieszczenia szpitalne wewnątrz statku. Raz na jakiś czas znajdziemy się w strefie, w której nie będzie grawitacji. Nasze ruchy będą wówczas jeszcze wolniejsze niż zwykle, ale będziemy mieć możliwość swobodnego szybowania w powietrzu, pełnego przeróżnych elementów otoczenia i martwych ciał, zarówno ludzi jak i Nekromorfów. Jednak najciekawszymi momentami będą wyjścia poza statek. Widoki jakie ukażą się nam w przestrzeni kosmicznej są przepiękne, jednak nie będzie czasu na to, by je podziwiać. Wszystkie nasze spacery w jakie odbędziemy w próżni muszą być precyzyjne, bo drobne opóźnienie spowoduje, że nie wystarczy nam tlenu na drogę powrotną. Dodatkowo w kosmosie nie rozchodzą się fale dźwiękowe, więc o zbliżającym się zagrożeniu dowiemy się wówczas, gdy wgryzie nam się w tchawicę. Wszystkiemu nadano odpowiedni wygląd – grafika jest naprawdę ładna. Spory nacisk położono na oświetlenie i cieniowanie otoczenia. Zawieszone pod sufitem, obracające się światło maluje wnętrze groźną purpurą i oślepia jeśli w nie spojrzymy. Wspomniana wyżej otwarta przestrzeń również zapiera dech w piersiach. Przelatujące blisko asteroidy rzucają groźnie wyglądające cienie na poszycie statku, którego oderwane fragmenty lśnią w blasku pobliskiej gwiazdy.
Jedynym moim zarzutem pod tym względem jest to, że wnętrza są przeraźliwie jasne (jak na tego typu gry). Ma to wpływ zarówno na klimat (nic nam nie wyskoczy z cienia na gębę, bo jesteśmy w stanie dostrzec każdy zakamarek) jak i na strach jaki gra powinna wywoływać, a jakiego nie uświadczyłem. Być może przywykłem do tego typu gier, ale od DS, zapowiadanego przecież jako gra przerażająca, oczekiwałem o wiele więcej. Nie zrozumcie mnie źle – Dead Space to ciągle survival horror, z tym że słowo "horror" należało by zawrzeć w cudzysłowiu. 

 
 

Autorem tekstu jest:
Kamil Bańbor

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz