wtorek, 21 grudnia 2010

Painkiller

Producent: People Can Fly
Dystrybutor PL: Dobra GRA
Gatunek: FPS
Wymagania: Procesor Pentium 4 1.5 GHz, 512MB RAM, karta grafiki 64MB (GeForce 3 lub lepsza), 1.2 GB HDD
Cena: 19,90zł



Jeżeli by Painkillera przenieść na ekrany kin, byłby to niemożebnie głupi film akcji o facecie, który bez mrugnięcia okiem posyła spowrotem do piekła zastępy głupich jak buty demonów.

Pomysł na grę był prosty: do jednego worka wrzucono mięśniaka, tonę giwer maści wszelakiej, jakąś fabułę i tyle akcji, że sam Bruce Willis dostałby zawrotów głowy. Całość wymieszano wielką, żelazną chochlą, wsadzono w foliowy woreczek, następine do piekarnika i voila! Mamy grę.

Jam jest Daniel, kolekcjoner kości.

Scenariusz jest durny jak przeciętny poseł: mamy gościa, który z powodu nadmiernej prędkości posyła na tamten świat siebie i swoją żonę. Ładniejsza połówka idzie do bozi, a ta z brodą do czyśćca. Cel jest jasny: wybij wszystko co się rusza, ratując przy tym niebo przed samym Lucyferem i też idź do bozi. Jak mawiał kapitan Jack Sparrow: "Podoba mi się ten plan. Prosty, łatwy do spamiętania".
Cała gra podzielona jest na pięć aktów, zaś całość składa się z 25 bardzo zróżnicowanych leveli. Zwiedzimy wszelkiej maści katakumby i grobowce, cmentarze i klasztory. Natkniemy się na wielkie fabryki i rozległe bazy wojskowe. Na miasta współczesne i średniowieczne osady. Na zamki i wieże. Każda z lokacji zaś wypełniona będzie demonami i truposzami wszelkiej maści. Zróżnicowanie przeciwników jest ogromne. Co chwilę spotykamy jakiś nowy rodzaj maszkar. Na końcu każdego aktu przyjdzie nam się zmierzyć z jednym z generałów Lucyfera (i w końcu z nim samym). Rozmiar bossów robi wrażenie. Kilkupiętrowy Necro czy podobny do smoka Alastor zapadają w pamięć. Na każdego z nich trzeba opracować inną taktykę, co nie ułatwia starcia, a każdy jest diablo silny.
Naszym celem jest wybicie wszystkiego co będzie nas chciało po drodze podziurawić. Do wyboru mamy kilka poziomów trudności. Na najniższym, zatytułowanym Sen na Jawie, gra nie wymaga od nas w zasadzie niczego – jest prosta jak kij baseballowy. Do wyboru zostaje nam jeszcze Bezsenność, Koszmar i Trauma (po przejściu której dostajemy bonusowe zakończenie). Do naszej dyspozycji oddano szereg dodatków, które mają za zadanie tę rzeź nieco ułatwić.

Mam plecak giwer dających kupę radości.

Metalowych przedmiotów za pomocą których sprzątamy poziomy jest pięć rodzajów. Na pierwszy rzut oka mało, ale każda z broni ma alternatywny tryb strzału (a w kilku przypadkach można łączyć strzał podstawowy z alternatywnym uzyskując dodatkowy efekt). Podstawowym narzędziem mordu jest Painkiller – długi kij z obracającym się na końcu ostrzem, które można również wystrzelić. Służy głównie do walki w zwarciu. Druga w kolejce jest klasyczna strzelba, która potrafi (już mniej klasycznie) zamrozić jakiegoś niemilca. Oprócz tego mamy standardową rakietnicę połączoną ze standardowym minigunem i balladę na temat Lighting Guna (w trybie alternatywnym wystrzeliwuje shurikeny). Granatem na torcie jest zaś Kołkownica, za pomocą której możemy przybijać przeciwników do ścian i innych powierzchni nie do końca płaskich, zaś w trybie alternatywnym wyrzucamy granaty.
To nie wszystko jeśli chodzi o rzeczy, które nas wspomagają. W grze występuje też kilka rodzajów power-upów wśród których znajdziemy Karty Tarota. Z ich pomocą spowolnimy na chwilę czas, zadamy większe obrażenia i będziemy się szybciej poruszać. Karty dzielą się na srebrne (działające przez cały czas) i na złote (aktywujemy je tylko na kilkanaście sekund). Każdą z kart odblokowujemy poprzez przejście danego poziomu w taki sposób, w jaki zażyczyli sobie twórcy. Raz będziemy musieli ukończyć poziom używając tylko określonego rodzaju broni, innym razem będzie to jakiś limit czasowy. A gdy zdobędziemy wszystkie karty, stanie przed nami otworem dodatkowy, chlernie trudny poziom trudności (wspomniana Trauma), przeznaczony tylko dla hardkorowców.
Najpoważniejszą wadą jest z całą pewnością martwe już multi i spora schematyczność rozgrywki. Cała reszta to czysta akcja z wiadrami keczupu tryskającymi na dywan z monitora.


 

Autorem tekstu jest:
Kamil Bańbor

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz