niedziela, 21 listopada 2010

Diablo II: Lord of Destruction

Diablo 2: Lord of Destruction

Premiera: 29 czerwca 2001

Gatunek: cRPG, hack’n’slash

Producent: Blizzard

Wymagania: Każdy pecet, ale obowiązkowo z dostępem do sieci!



Wielu graczy sobie nie wyobrażało, że dodatek może być lepszy niż podstawka – w końcu jest to rzadkość, a współcześnie dodatki są niemal niezbędne aby podstawka była w ogóle grywalna, kasa i jeszcze raz kasa… Ale w roku 2001 producenci bardziej dbali o swoich fanów, Blizzard w szczególności. Fabuła osiągnęła punkt zenitalny – ostatni z braci z Mrocznej Trójcy – Baal, Pan zniszczenia, przypuścił atak na Szczyt Arreat, święte miejsce spoczynku Kamienia Świata – gwarantującego ład, porządek itd.


Ja, proch będę z Panem gadał.

W proch można było już się zamienić zaraz po opuszczeniu Harrogath (nowy piąty akt), początkowej lokacji. Forteca jest oblężona, kamienie i cała masa różnych magicznych pocisków co chwila uderzają o mury miasta, watahy podwładnych Baala nieustannie napierają – mieszkańcy stracili nadzieję na ratunek. Na szczęście pojawiamy się my – dzielni pogromcy Diablo. Jeśli tylko mieliśmy ochotę kontynuować przygodę z dodatku starą postacią, można było bez problemu. Lecz dla chcących nowego wyzwania czekały dwie nowe klasy – zabójczyni oraz druid, oraz nowy towarzysz do wynajęcia – barbarzyńca (elitarny wojownik). Tak jak w podstawce, tak i tutaj możemy go dodatkowo dozbroić.


Z matki obcej krew jego dawne bohatery,

Bohaterowie przeszli gruntowne odświeżenie, są nie do poznania. Przede wszystkim pojawiły się właściwości synergiczne pomiędzy pewnymi umiejętnościami, czyli jedna zdolność wzmacniała inną. W ten sposób specjalizacja postaci wzrosła jeszcze bardziej, jednak była opłacalna – nie tylko jedna umiejętność wzmacniała drugą, ale użyte obie naraz ponownie się potęgowały, np. u paladyna aura ofensywna Koncentracja, nie tylko synergicznie wzmacniała Święty Młot, ale i aktywowana w trakcie walki jeszcze bardziej! Dość istotną zmianą było także wprowadzenie masy słów runicznych – które układaliśmy w specjalnych, rzadkich przedmiotach z gniazdami przy pomocy… rzadkich run. Efektem skompletowania odpowiedniego słowa były najlepsze dostępne przedmioty, o „boskich” właściwościach. Jako że run było od groma i jeszcze więcej, a te najlepsze wypadały np. 1:1000 w stosunku do najpopularniejszych, mogliśmy się także wspomagać nowymi samoróbkami (kilka przedmiotów złożonych w jeden potężny). Ponadto oddano w ręce graczy następne dziesiątki nowych przedmiotów – pod względem itemizacji Diablo 2: LoD przebija nawet dzisiejsze „erpegi”. No ale skoro mamy już naszego wypasionego herosa, z najlepszym sprzętem, fajnie by było go przetestować – nowi przeciwnicy świetnie się do tego nadają, są także znacznie bardziej wymagający od tych z podstawki.

Poza zmianami w mechanice gry, nieco udoskonalono engine – udostępniono nową rozdzielczość (800x600), usprawniono animacje oraz zadbano, a jakże, o nowe świetne utwory muzyczne.
 

A imię jego będzie czterdzieści i cztery.

Jeśli nie na komputerach, to na telefonach i przenośnych konsolach nowej generacji będziemy się zagrywać w Diablo – nawet i 44 lata! Zasługa w tym, dopieszczonego w każdym calu trybu sieciowego – klasyfikacje graczy, tryb dla prawdziwych twardzieli Hardcore (jeśli postać choć raz zginie – zaczynamy od nowa… nową postacią, czyli zabawa w sapera) oraz dwa światowe eventy: Hellfire Torch oraz UberDiablo. Oba są przeznaczone dla najlepszych, perfekcyjnie prowadzonych herosów, z najlepszych sprzętem. Pierwszy to popularne Uber Tristram, aby się do niego dostać należy na najwyższym poziomie trudności zebrać specjalne klucze. Po drodze przyjdzie nam walczyć z kilkukrotnie mocniejszymi bosami z poziomu Hell. Nagrodą za przeżycie jest unikatowy i potężny talizman Pochodnia Piekielnego Ognia, marzenie wszystkich graczy. UberDiablo natomiast jest dziwnym eventem, ponieważ nie mamy na niego wpływu – w wybranych losowo grach na różnych serwerach może pojawić się klon Diablo (10x mocniejszy od tego z poziomu Hell) – za pokonanie zostajemy nagrodzeni innym talizmanem – Annihilusem. Oba talizmany możemy posiadać tylko po jednej sztuce na postać.



Seria Diablo wyznaczyła nowy kierunek rozwoju „łupanek”, które z prostych gier typu „jesteś mega, idź do przodu i siekaj” stały się produkcjami wymagającymi od graczy myślenia i kombinowani, a od producentów maksymalnego poświęcenia. W oczekiwaniu na Diablo 3 można śmiało grać w poprzednika. Dzięki stałej aktualizacji gry, które dalej ją rozwijają, na pewno nie będziemy się nudzić – naw przechodząc grę za 10 razem!


Autor: Łukasz Chojnacki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz