wtorek, 23 listopada 2010

Lęk i odraza w Las Vegas

Autor:  Hunter S. Thompson
Premiera: 1971 (USA) oraz 2008 (Polska)
Wydawnictwo: Niebieska Studnia
Ilość stron: 272 

Zanim sięgniesz po tę książkę. Zanim ją otworzysz. Usiądź wygodnie w fotelu, niech z wieży płyną dźwięki „Mr. Toumbourine Man” Dylana oraz „Somebody to love” Jefferson Airplane, a naprzeciw Ciebie będzie okno. Nie dla światła, ale żebyś już po kilku pierwszych stronach wyjrzał przez nie i zobaczył gdzie jesteśmy – na skraju najgorszego koszmaru hipisów. I właśnie teraz, jak o tym pomyślałeś, powrócisz do książki z niezwykłym zbiorem uczuć i emocji. A z każdą następną stroną będziesz je potęgował i coraz lepiej rozumiał zapomniany świat marzeń o wolności. Hunter Thompson, najbardziej nieokiełznany dziennikarz wszechczasów napisał Dzieło, które po upadku naszej cywilizacji mogłoby spokojnie posłużyć za podwaliny nowego systemu, z pewnością lepszego niż ten upadły.

Utworu nie można opisywać jak zwykłej książki, nie można też podejść jak do dzieł kanonu literatury – z jednego względu, jakim jest jej styl. To połączenie opowieści fabularnej z narracją głównego bohatera, trafnie opisującego ówczesne lata oraz w sprytny sposób naginającego rzeczywistość dla potrzeb wyraźniejszego przekazu. Jak to wychodzi? Doskonale, to jest kwintesencja stylu gonzo, a także ludzkiej natury. Naszych głęboko skrywanych fantazji o… właśnie, o czym? Główni bohaterowie tej niezwykłej przygody, doktor dziennikarstwa Raoul Duke (pseudonim Huntera) oraz doktor Gonzo, jego adwokat, realizują swój amerykański sen w sposób bezprecedensowy – łamią niemal wszystkie zasady etyki i moralności popadając to w katatoniczny strach to w euforię, wszystko pod wpływem psychodelików, najmocniejszych jakie tego czasu były dostępne – LSD, meskalina, andrenochrom, dodatkowo uzupełniając ich działanie kokainą, marihuaną oraz amylem i eterem. Ten zestaw używek jest pretekstem do ukazania szaleństwa jakie ogarnęło Stany Zjednoczone w tamtym okresie – jak sam Hunter napisał „obłęd królował wszędzie i o każdej porze, wszędzie mogłeś krzesać iskrę, mieliśmy kosmiczne poczucie sensu naszych działań.”. Z jednej strony duma narodowa nie pozwalała pogodzić się z porażką jaką była Wojna Wietnamska, z drugiej niezwykle restrykcyjne prawo pakowało do więzienia tysiące nastolatków za posiadanie choćby skręta, a jeszcze z innej opinia publiczna coraz mniej przychylna Nixonowi niemal przestała się przejmować polityką. Czytając książkę ciężko nie popaść w nostalgię oraz zadumę. Będziemy co chwila to współczuli bohaterom, to życzyli im wpadki, i znowu darzyli entuzjazmem – dopiero w połowie całej opowieści można się jakoś ustosunkować do ich działań, kiedy wszystkie wątki rozwiną skrzydła.

Nie potrafię tego dzieła ocenić poprzez wystawienie oceny, nawet przy dużej skali. Nie wiem nawet też, czy da się ją ocenić. Dlaczego? Bo to wieloznaczna opowieść o indywidualnym odbiorze, refleksja po jej skończeniu to zajęcie na przynajmniej kilka dni. Mogę ją tylko polecić, każdemu. Raz, że to jest ewenement literatury, dwa, że jeszcze nigdy tak bardzo nie utożsamiłem się z bohaterem… i trzy… bo to jest głos rozpaczy osoby obserwującej upadek wartości jakim oddała życie.


Autorem tekstu jest:
Łukasz Chojnacki 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz