piątek, 26 listopada 2010

Trainspotting

Trainspotting

Reżyser: Danny Boyle
Scenariusz: John Hodge
Muzyka: Damon Albarn
Rok: 1996
Gatunek: dramat
Długość: 93 min

Mówić o filmie przełomowym jest niezwykle ciężko. Bo to była rewolucja nie tylko w kinie brytyjskim i światowym, to była także moja prywatna przemiana. To jeden z tych obrazów, do których wracam nieustannie i zawsze polecam wszystkim z otwartym umysłem. Czczę i uwielbiam. I zabraniam porównywać do osławionego „Requiem dla snów”, bo jedyne podobieństwo to dragi w roli głównej. A to jeszcze za mało.
Wszystko zaczęło się od Irvina Welsha, autora książki „Trainspotting”. Nie… Wszystko zaczęło się narkotyków. Też nie. Wszystko zaczęło się od Margaret Tacher. Na pewno zaczęło się od przemian społeczno-kulturalnych w Irlandii, gdzie zblazowana młodzież żyjąca w szarych blokowiskach szukała jakiejś rozrywki. I oto ona nadchodziła.
„Wybrać życie, pracę, sławę, rodzinę, zajebisty telewizor, pralkę, samochód, kompakt i otwieracz do puszek. Wybrać zdrowie, zdrowe żarcie, ubezpieczenie, kredyt o stałym oprocentowaniu. Dom, przyjaciół. Dres, torbę sportową, garnitur z bogatej oferty. Samodzielność, by dręczyć się- kim ty, kurwa, jesteś? Wybrać kapcie, gazetę, telewizor, niejadalne żarcie. I tak zdechniesz w zasranym wyrze zostawiając smród, który wąchać będą twe jebane bachory. Wybrać przyszłość, życie. Po kiego wała? Wybrałem nie wybierać życia. Wybrałem co innego. Powód? Nie ma powodu kiedy masz heroinę.
Ten film jest tragikomiczną historią o pojedynczych wzlotach i upadkach, o zmianie cywilizacyjnej następującej na naszych oczach, o poszukiwaniu szczęścia tam, gdzie go wcale nie ma. Ale, czymże jest szczęście, prawda? Dla kogoś, to nowy telewizor. Dla Rentona i kompanii kolejny strzał. Groteskowa historia o autodestrukcji może być wspaniałą metaforą wyścigu, w którym zaprzęgnięty jest każdy z nas. Uzależnieni od nowości, trendów, wygodnego życia nie stajemy się coraz bardziej wolni. To ucieczka od wolności. Ucieczka na miarę ćpunów, dla których dawanie sobie w kanał ma wymiar transcendentny i jednocześnie fizycznie paraliżujący. Dlaczego warto obejrzeć? Dla rewelacyjnej gry Ewana McGregora (Renton), Ewena Bramnera (wariat- Spud) i Roberta Carlyle (psychopatyczny Begbie). Dla zniewalającej muzyki; szczególnie świetnej sceny, kiedy Renton zapada się w dywan podczas lotu i przeżywa swój „Perfect Day” z Lou Reedem. Dla przyzwoitości, bo ten film jest jednym z najważniejszych w historii kina brytyjskiego, a już na pewno najistotniejszym w dobie postnowoczesności. Cóż więcej mogę rzec? Wybierz Trainspotting.
Autorem tekstu jest:
Milena Wrzesień

3 komentarze:

  1. No cóż, ubiegłaś mnie z tym filmem. Polecam gorąco, bo jak żaden inny, pokazuje problem narkotyków. Scena w której Renton doznaje omamów, po zamknięciu go przez rodziców w pokoju... daje do myślenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. :)) no to cieszę się, że ubiegłam, bo mam taką swoje małe top10 (kolejność jego przypadkowa) i bym się wkurzała, że nie "zajęłam" sobie tych filmów.

    milena

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny wybór Milenko, jak zawsze zresztą...:) Film jest rewelacyjny...Podpisuję się pod Twoją opinią obiema rękami...:)
    ewelina

    OdpowiedzUsuń